Kilkunastu młodych mieszkańców z ulicy Goworowskiej 28a i 20 ma sprawy w sądzie z powództwa jednej i tej samej osoby. - Łuskałem tabletkę od gardła przed klatką, a on wezwał policję, że spożywam narkotyki! – opowiada Michał.
- Miałem przeszukanie mieszkania i sprawdzono mi konta bankowe, bo sąsiad powiadomił policję, że jestem członkiem grupy przestępczej! – mówi Adam, 32 latek.
- Wezwał na mnie policję, bo w Nowy Rok o północy zakłócałem ciszę nocną- mówi Andrzej.
- Robiliśmy sobie zdjęcia na placu zabaw, gdy ten zaczął krzyczeć z okna by mu zdjęć nie robić. Jak nie zareagowaliśmy, wymyślił, że specjalnie go oślepiliśmy fleszem by wypadł przez balkon! – mówi Jacek.
Wszystkie te historie łączy jedna osoba- pan P., który sądzi się z kim popadnie. Najpierw wypatrzył sobie sąsiadów, którzy wciąż mu przeszkadzali lub jak mówi robili na złość, a od 3 lat skupił się na młodzieży z jego bloku i sąsiedniego. Na pozór jego skargi są zrozumiałe, młodzież przesiadująca na klatkach, przekleństwa, pijaństwo – tego nikt nie popiera. Jednak w tym wypadku nie winna młodzież ma nie
Niektórzy chłopcy z bloku przy ul. Goworowskiej, mieli nawet po kilka spraw założonych przez tego samego mężczyznę
- Oskarża mnie, że piję alkohol przed blokiem i wzywa policję, której muszę się tłumaczyć, że tak nie było. W życiu nie dostałem mandatu a nawet pouczenia za picie alkoholu, bo go nie piję!- mówi Michał.
- Szuka zaczepki na każdym kroku. Mamy zakaz przebywania na wszystkich pięciu klatkach i trzymamy się tego, dlatego szuka teraz nowych sposobów by wezwać na nas policję. Raz, mijając mnie, uderzył barkiem. Odwrócił się z krzykiem, że chciałem go pobić a jego córka z okna robiła mi zdjęcie i teraz to już na pewno mnie ud***i. Miałem z nim już trzy sprawy, każda zakończyła się umorzeniem.
Sprawy w sądzie mimo, że kończą się umorzeniem przyskwarzają młodym wiele problemów.
- Musze w szkole się zwalniać, by chodzić na procesy. Nauczycielka na wywiadówce wypytuje się rodziców, dlaczego tak często mnie nie ma i mama musi tłumaczyć się, że jestem ciągany po sądach, choć jestem nie winny- mówi Andrzej.
Jak się okazuje „sąsiad” potrafi nie tylko narobić problemów przez policję i sąd.
- Straciłem przez niego pracę! Przypadkiem przyszedł do firmy gdzie pracowałem, jak tylko mnie zobaczył poszedł do szefa i naopowiadał, jaki to ja jestem kryminalista. Po tych słowach, szef zwolnił mnie bez słowa– mówi Grzegorz.
Rodzice dzieci zebrali podpisy pod petycją w sprawie nadwrażliwego Pana P., który uwziął się na młodzież. Pan P. nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. Petycja trafiła do policji, którą nagminnie wzywał P. na interwencje oraz do Urzędu Miasta i Straży Miejskiej. Sprawą zajmuje się policja, która obiecała pomóc w tej sprawie.
Imiona zostały zmienione na prośbę bohaterów reportażu, którzy obawiają się sąsiada i kolejnych spraw w sądzie. Wszelkie podobieństwa są przypadkowe.