Na początku czerwca w Nogawkach (gm. Goworowo) doszło do zdarzenia, które kierowca pracujący w jednej z lokalnych firm przewozowych mógł przypłacić życiem. Kierowca był reanimowany i walczył o życie w szpitalu. W tle jest sąsiedzki konflikt, a do wyjaśnienia jest m.in. wątek... użycia paralizatora.
Sąsiedzki konflikt mógł doprowadzić do tragedii
Spory między sąsiadami to niestety częsta rzeczywistość. Nieraz błahe sprawy przeradzają się w długotrwałe konflikty, zatruwając życie obu stronom. Nierzadko dochodzi również do eskalacji, która może mieć tragiczne skutki. I jeden z takich przykładów mieliśmy niedawno w gminie Goworowo.
Ofiarą całego zdarzenia jest mężczyzna, który jest kierowcą autobusu w jednej z lokalnych firm. Odpowiadał m.in. za dowóz dzieci do szkoły. Dwie posesje dalej mieszka z kolei mężczyzna, z którym wspomniany kierowca nie pozostawał w dobrych relacjach. - Kiedyś się pokłócili, później robili sobie na złość. Takie troche "Kargule i Pawlaki" - słyszymy od osoby, która zna obu panów. To nie mogło dobrze się skończyć.
Feralnego dnia, 5 czerwca 2024 r., na pewno doszło do eskalacji konfliktu między sąsiadami.
- Złapali się i poszarpali - słyszymy od jednej z osób pragnących zachować anonimowość. Z relacji tej osoby wynika, że kierowca miał odjechać z miejsca sprzeczki, ale spostrzegł się, że nie ma okularów, które stracił w szarpaninie, dlatego wrócił na miejsce. To, co wydarzyło się później, mogło mieć tragiczne skutki.
Po chwili kierowca miał zadzwonić do swojego szefa i poprosić go, by ten przyjechał na miejsce, bo "sąsiad nie chce go wypuścić" i "próbuje uszkodzić autobus" kamieniem lub cegłą. Właściciel firmy ruszył na miejsce zdarzenia i miał zastać nieprzytomnego już kierowcę, który - jak słyszymy - najprawdopdoobniej zasłabł pod wpływem stresującej sytuacji. Sytuacja była dramatyczna. Właściciel firmy reanimował kierowcę, dopóki nie przyjechała karetka. Na miejscu pojawili się też policjanci z Wydziału Kryminalnego ostrołęckiej komendy.
Poszkodowany mężczyzna trafił do szpitala, walczył o życie na OIOMIE, obecnie jego stan się poprawił i przeniesiony został już na oddział kardiologiczny. Niestety, czeka go jeszcze poważna operacja - ma problemy z sercem.
Kierowca autobusu walczył o życie
Co wydarzyło się między telefonem kierowcy do szefa, a momentem, w którym właściciel firmy dotarł na miejsce i zastał nieprzytomnego pracownika? W tym momencie relacje są już rozbieżne. We wszystkich wersjach pojawia się jednak wątek użycia... paralizatora.
Z jednej strony, mówi się, że to kierowca wcześniej jako pierwszy użył paralizatora wobec sąsiada, z drugiej - że finalnie to jego sąsiad złapał za urządzenie. Bliscy kierowcy uważają, że kiedy kierowca zasłabł, to sąsiad... potraktował leżącego paralizatorem, jaki wypadł z kieszeni 67-latka. - Od lekarza z OIOMU usłyszałam, że są poprzypalane tętnice. Leżał na OIOMIE, walczył o życie pod respiratorem. Było ciężko bardzo...
Paralizator, którym miał być porażony mężczyzna, należał do niego samego. Z relacji osób, które znają kierowcę, wynika, że zakupił urządzenie w celu samoobrony i woził ze sobą, na wypadek, gdyby ktoś go napadł. Urządzenie miało wyglądać, jak latarka - tego typu urządzenia faktycznie dostępne są bez zezwolenia, można je kupić w cenie od 80 do 250 złotych.
Sąsiad kierowcy miał zostać zatrzymany i wypuszczony po 48 godzinach, a rodzina poszkodowanego mężczyzny nie kryje obaw w związku z zaistniałą sytuacją. Jak się okazuje, sprawą zajmuje się prokuratura.
Prokuratura: "Okoliczności zdarzenia są weryfikowane"
Zapytaliśmy w prokuraturze o to zdarzenie. Postępowanie prowadzone jest przez Prokuraturę Rejonową w Ostrołęce. - Dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Mieczysława K., tj. o przestępstwo z art. 160 §1 k.k - odpowiada nam prokurator Elżbieta Edyta Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce. I dodaje:
Okoliczności zdarzenia są w chwili obecnej weryfikowane, z uwagi na dobro postępowania, w tym dobra osobiste pokrzywdzonego, nie jest możliwe udzielenie szczegółowych informacji o poczynionych ustaleniach.
Artykuł 160 Kodeksu Karnego, w kierunku którego toczy się postępowanie, ma następujące brzmienie: "Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".