Były prezes Miejskiego Zakładu Komunikacji w Ostrołęce domagał się odprawy w wysokości 288 tysięcy złotych. Sąd oddalił jego powództwo, wskazując, że Ryszard Chrostowski zawarł ze spółką korzystniejszy dla siebie kontrakt menadżerski, który jednak wiąże się z niższą odprawą, niż umowa o pracę na takim stanowisku.
4 grudnia 2018 roku Rada Nadzorcza MZK odwołała Ryszarda Chrostowskiego z funkcji prezesa Miejskiego Zakładu Komunikacji w Ostrołęce. Były prezes MZK stwierdził, że należy mu się odprawa pieniężna w wysokości 24-krotności wynagrodzenia miesięcznego brutto. Chodziło jednak o wcześniejszą zmianę z umowy o pracę na kontrakt menadżerski. Były szef miejskiej spółki, już po utracie pracy w MZK, stwierdził, że... kontrakt menadżerski nie został zawarty prawidłowo.
- Powód prezentował stanowisko, że umowa o pracę została rozwiązana per facta conludentia z dniem 1.07.2017 r. wraz z zawarciem pierwszej umowy o świadczenie usług zarządzania. Dlatego zdaniem powoda należna jest mu odprawa z umowy o pracę. Nadto powód wywodził, że wszystkie uchwały podejmowane przez Radę Nadzorczą w dwuosobowym składzie są nieważne. Oznacza to, jego zdaniem, że nieważne są także umowy o świadczenie usług zarządzania z dnia 27 czerwca 2017 r. i z dnia 27 czerwca 2018 r. - czytamy w sądowym uzasadnieniu, do którego dotarł portal eOstroleka.pl.
Sąd podzielił stanowisko byłego prezesa MZK, że umowa o pracę z dniem 1.07.2017 r. przestała wiązać strony, przy czym uznał, że odprawa pieniężna w tym przypadku się nie należy.
Większe wynagrodzenie, mniejsza odprawa
Sąd zwrócił uwagę na okoliczności, które doprowadziły do zastąpienia umowy o pracę umowami o świadczenie usług zarządzania. Zmiana prawa w 2016 roku spowodowała, że w spółkach, takich jak MZK, rozwiązywano umowy o pracę i zawierano tzw. kontrakty menadżerskie. Tak samo było w MZK i sąd uznał, że obie strony umowy miały wolę rozwiązania umowy o pracę i zastąpienie jej umopwą o świadczenie usług zarządzania.
W uzasadnieniu czytamy również, że były prezes wskazywał, powołując się na wyrok białostockiego sądu o stwierdzeniu nieważności jednej z uchwał rady nadzorczej, że również w tej sprawie nie doszło do skutecznego zawarcia umów - z powodu dwuosobowego składu rady. Sąd zauważył jednak, że w tym przypadku rodzi się pytanie, dlaczego prezes świadczył pracę na rzecz MZK i pobierał za nie wynagrodzenie, jeżeli uważał, że nie doszło do skutecznego zawarcia umowy.
- W przedmiotowej sprawie powód skoncentrował się jedynie na nieważności oświadczenia woli złożonego w imieniu MZK przez "kadłubową" Radę Nadzorczą. Tymczasem, umowa o świadczenie usług zarządzania jest umową dwustronną, do jej zawarcia konieczne jest zatem wyrażenie woli przez obie jej strony - wskazał sąd. Po przeanalizowaniu umów, sąd stwierdził, że kontrakt menadżerski był korzystniejszy dla byłego prezesa MZK, gdyż w oparciu o niego uzyskiwał 12 tys. zł, a w oparciu o umowę o pracę - 9,9 tys. zł.
W uzasadnieniu napisano:
Dlatego w ocenie sądu, powód był zainteresowany zawarciem kontraktu menadżerskiego jako korzystnego dla siebie. Dopiero po odwołaniu go z funkcji prezesa zarządu, powód, utraciwszy intratne wynagrodzenie, uznał, że pozostałe uregulowania z umów (w tym odprawa pieniężna), są mniej korzystne w kontrakcie menadżerskim niż w umowie o pracę. Kontrakt przewiduje bowiem odprawę jedynie w wysokości 3-krotnego wynagrodzenia stałego i okoliczność tę powód eksponował w toku postępowania. Do chwili odwołania powoda z funkcji prezesa zarządu, nie kwestionował on uzgodnień zawartych w umowach o świadczenie usług zarządzania. Wypełniał swoją część zobowiązania, gdyż świadczył w oparciu o nie pracę w zamian za co otrzymywał z tego tytułu wynagrodzenie przewidziane umowami.
Sąd oddalając powództwo Ryszarda Chrostowskiego wskazał w uzasadnieniu, że żądane 288 tysięcy złotych to kwota liczona od kontraktu menadżerskiego, a 24-krotność odprawy z tytułu rozwiązania umowy o pracę to w tym przypadku 237.600 zł. Pozew nie tylko był więc niezasadny, ale i niewłaściwie złożony.