Burzliwy przebieg miały obrady Komisji Gospodarki Komunalnej, Infrastruktury Technicznej i Ochrony Środowiska, która zebrała się, by zapytać prezydenta o pełnomocnictwo dla Marka T. - skazanego prawomocnym wyrokiem za oszustwo, który swego czasu w ratuszu miał dość spore uprawnienia.
Przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej, Infrastruktury Technicznej i Ochrony Środowiska Rady Miasta Ostrołęki Mariusz Mierzejewski zwołał posiedzenie komisji w sprawie wyjaśnienia nieprawidłowości w procesach inwestycyjnych prowadzonych przez miasto w odniesieniu do informacji przekazanych przez media. Posiedzenie komisji odbyło się we wtorkowy wieczór, 21 stycznia i nie brakowało na nim emocji. Radni mieli wiele pytań do prezydenta Ostrołęki. Oczekiwali wyjaśnień, skąd pomysł, by to właśnie Marek T. był jego pełnomocnikiem.
O całej sprawie pisaliśmy w naszym serwisie.
Jednak nie współpracownik
Prezydent Łukasz Kulik na początku swojej wypowiedzi kategorycznie zaprzeczył, jakoby Marek T. był jego współpracownikiem.
- W tej konkretnej sprawie mieliśmy taką sytuację, że bodajże w okolicach połowy grudnia podjęliśmy taką, można powiedzieć nieoficjalną, informację, że istnieje sytuacja taka, że jeden z naszych podwykonawców, pan Marek T., jest osobą skazaną. W związku z tym, tak jak państwo sugerowali, nie powinien być dopuszczony do przetargu. Jeżeli chodzi akurat o ten aspekt, to my w pierwszej kolejności wystosowaliśmy zapytanie do pana Marka T. o to, czy jest osobą skazaną. Udzielił nam odpowiedzi na piśmie, z którego wynikało, że faktycznie jest osobą skazaną - opisywał prezydent miasta.
Jak powiedział, jest zaskoczony tym, że ta sprawa jest w tak dużym zainteresowaniu mediów.
- Dziwi mnie to całe zamieszanie medialne, bo Marek T. wygrał całe postępowanie przetargowe przede wszystkim dlatego, że był najtańszym wykonawcą, zaproponował najniższą cenę. U nas w mieście rozstrzygamy różne przetargi i ci, którzy wymogi formalne spełniają, to głównym kryterium jest zawsze cena. W tym wypadku mieliśmy taką możliwość, podpisaliśmy umowę na wykonanie ulicy Majewskiego z panem Markiem T. Niestety, w inwestycji napotkaliśmy opóźnienie i to jest problem i zmartwienie, że nie udało się tej inwestycji skończyć - podkreślił.
Prezydent przyznał też, że - by wyjaśnić wszelkie wątpliwości - zdecydował się powiadomić prokuraturę o oświadczeniu, "którego pan Marek nie powinien złożyć"
- Myślę, że służby skontrolują to. Akurat mam wezwanie na 28 stycznia do komendy, więc w miarę szybko. I stwierdzą, czy pan Marek poświadczył nieprawdę czy nie poświadczył - dodał.
Pierwsze pytanie zadał radny Jacek Łuba. Poprosił o daty wpływu pisma od Marka T. do Urzędu Miasta, w którym przedsiębiorca przyznał, że jest osobą karaną i datę złożenia zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury. Chciał tym samym wyjaśnić, czy zawiadomienie zostało złożone po doniesieniach medialnych, czy może prezydent zareagował szybko. Oprócz odpowiedzi, że "naoglądał się sejmowych komisji śledczych", radny Łuba dowiedział się, że dwa terminy, o których mówił, dzieliło kilka dni.
- Nie wiem czy którykolwiek z poprzedników miał taki czas, że to szło na przestrzeni kilku dni - stwierdził prezydent.
Sąd kapturowy?
Klub radnych Naszej Ostrołęki wydał ostatnio oświadczenie, w którym podkreślono, że radni z NO zgłaszali swoje obawy dotyczące Marka T.
- Panie mecenasie, ja jestem prezydentem. Gdybym miał na podstawie wszystkich informacji wszczynać postępowania, to bym nie zajmował się pracą na rzecz miasta (...) Prezydent nie może zajmować się wszystkimi rzeczami, a tym bardziej doniesieniami czy plotkami - mówił Łukasz Kulik do radnego Pawła Niewiadomskiego.
Prezydent miasta odniósł się również do przedsiębiorcy z Wyszkowa, do którego w ostatnim czasie dotarł portal eOstrołęka.
- W ostatnim tygodniu przed publikacją artykułu osoba, która była poszkodowana przez pana Marka T. chodziła po różnego rodzaju redakcjach z dokumentacją dotyczącą jego skazania. Ubolewam nad tym, że ta osoba ani razu nie przyszła do Urzędu Miasta i nie złożyła żadnego papieru dotyczącego tego, że pan Marek T. jest skazany. Ubolewam też nad tym sądem kapturowym, który ma tutaj miejsce. Skoro państwo sugerujecie, że wszyscy wiedzieli, to czemu nikt z radnych nie napisał do prezydenta albo nie złożył zawiadomienia do prokuratury? Jak państwo wiedzieli, to trzeba było pisać - mówił.
Dlaczego więc wybrał Marka T. na swojego pełnomocnika?
- Pan Marek T. był osobą, która w pewnym okresie czasu świadczyła wiele usług na terenie miasta. Wydawało mi się, że jest osobą, która doskonale czyta papiery związane z tymi postępowaniami i jest w stanie w jakimś zakresie pomóc miastu w przyspieszeniu realizacji niektórych inwestycji, ponieważ sam na nich pracował i dobrze wiedział, co można a czego nie można robić. Jak się okazało, była to decyzja błędna. Historia, która toczy się za panem Markiem T., nie przysparza popularności. Dziś z perspektywy czasu wiem, że nie powinienem tego robić. Myślę, że ogólnie bilans funkcjonowania ostatniego roku można uznać za udany - bronił się prezydent.
Robić tak, by Marek T. nie wygrał
Radny Janusz Kotowski chciał wiedzieć, czy w momencie udzielania pełnomocnictwa, prezydent Łukasz Kulik wiedział o sprawach sądowych, jakie toczyły się między firmą formalnie należącą do żony Marka T., a Urzędem Miasta. Jak stwierdził, wiedza o dwóch sprawach była powszechna.
- Pan Marek nie był współpracownikiem, jak jest pisane na portalach. Nie był bliskim współpracownikiem, nie siedzi u prezydenta codziennie czy co drugi dzień. Pan Marek T. został zatrudniony na podstawie umowy zlecenia na podstawie wiedzy, którą posiadał - odpowiedział prezydent Kulik.
Co do pozostawania w sporze z miastem, Łukasz Kulik mówił, że były problemy z ustaleniem tego faktu:
- Powiem panu szczerze, że tutaj tak do końca nie byliśmy przekonani, ponieważ mieliśmy pewien problem na koniec roku. Z racji postępowań prowadzonych przez byłego pełnomocnika Urzędu Miasta, był dosyć duży problem w zakresie przekazania listy spraw, tematów, którymi powinniśmy się zajmować. Te tematy zostały przekazane do kancelarii pana Przemysława Kowalskiego i on się tymi tematami zajmuje, łącznie z tymi należącymi do pana Marka T. - odpowiedział prezydent Ostrołęki.
- My będziemy starali się wygrać wszystkie sprawy i zrobić tak, żeby pan Marek T. nie wygrał. Natomiast w sądzie bywa różnie, sami wiemy, jak to było ostatnio - dodał.
Jako, że jednoznaczna odpowiedź nie padła, do sprawy sporów sądowych Marka T. z miastem Ostrołęka wrócił później wiceprzewodniczący rady miasta Jakub Frydryk.
- Czy pan Marek T. w momencie otrzymania pełnomocnictwa był w jakimś sporze z miastem? – zapytał Frydryk.
- Na ten moment mogę panu powiedzieć, że już wiem, że tak – odpowiedział Kulik. - Nie wiem co pan Marek myślał, ale pan Marek z racji tego, że złożył fałszywe oświadczenie, będzie się z tego tłumaczył w prokuraturze. Każdy za swoje błędy musi odpowiadać - skwitował.