W czerwcu 1933 roku w "Kurierze Warszawskim" ukazała się korespondencja, której autor odwiedził Kurpie. - Święto, ale tu podłoga niezamieciona i dzieci nieumyte. Na ławie bochen czarnego chleba. Na umeblowanie składają się łóżko, kołyska i taboret. Wór z kartoflami. Zewsząd szczerzy zęby nędza - opisywał w gazecie wizytę w Kadzidle. W naszym regionie szerzyły się wówczas choroby: gruźlica i rak.
Zewsząd szczerzy zęby nędza
- Chaty na ogół pozostały niskie i biedne, lud zaś, gnębiony nędzą i podatkami, niszczony w ostatnich latach przez gruźlicę i raka, na czerstwy jakoś nie wygląda - wskazuje w swojej korespondencji Jerzy Maciejewski.
Jeżeli z Kadzidła — jednej z dwu parafii, gdzie do dziś w pełni zachowały się kurpiowskie stroje— udamy się w prawo w kierunku wsi Golanka, Grale, Płoszyce, Szkwa, Nasiadki, Szafarczyska, Dąbrówka — wszędzie uderzy nas wymieniony na wstępie obraz piaszczystych wydm, wyciętych lub mocno przetrzebionych lasów oraz błot, porośniętych smutną olszyną. Patronują temu krajobrazowi liczne krzyże i małe drewniane kapliczki, w których przebywają dziwacznie rzeźbione i ja skrawo malowane „świątki”. Pobożność wiejska przyozdabia ich często obrazkiem, a na wewnętrznej ścianie kapliczki wiesza również obrazki i wycinane z gazet ilustracje, na których w przykładnej zgodzie widnieją misja katolicka w Chinach, obok wycieczki do Częstochowy, lub Papieża, błogosławiącego wiernych.
Maciejewski na Kurpiach został zaciekawiony w szczególności wymową wyrazów. - Rozmawiając ze znajomym gospodarzem, wsłuchuję się uważnie w brzmienie wyrazów, naszpikowanych spółgłoskami „z” lub „s". Bawi i rozrzewnia zarazem wymowa: psiescosek, po kurpsiesku, konziowi, prosecja — i zwolna w umyśle mym układa się obraz codzienności wsi kurpiowskiej - pisał później do "Kuriera Warszawskiego".
Korespondenta "Kuriera" uderzyła także panująca w tej części kraju bieda.
- Święto, ale tu podłoga niezamieciona i dzieci nieumyte. Na ławie bochen czarnego chleba. Na umeblowanie składają się łóżko, kołyska i taboret. Wór z kartoflami. Zewsząd szczerzy zęby nędza. Czuję, jak pchły obłażą mi nogi. Na ścianie w szczelinach pluskwy - opisywał.
Gruźlica i rak
Kurpie serdecznie przyjęli gościa, który przyjechał, by opisać ich życie w gazecie. Jeden z mieszkańców Kadzidła wybrał się z Jerzym Maciejewskim na cmentarz.
- W Kadzidle idziemy obejrzeć cmentarz. Cmentarz jest położony na górze w lesie sosnowym - pisał później Maciejewski w "Kurierze Warszawskim". - Cicho i dobrze musi się tu odpoczywać zmarłym. I nie są na nim rzeczą najciekawszą wydzielone cmentarze wojskowe, na których ocalały tylko trzy drewniane krzyże z zamazanymi napisami, lecz zbocze wzgórza, dosłownie usiane ogromną ilością małych, nędznych, drewnianych krzyżyków, przeważnie nawet bez napisów - dodał.
Przybywa nam rocznie pół miliona ludzi. A ile ubywa? Bo większość tych mogiłek, to mogiłki dzieci. - Strasznie teraz szerzy się gruźlica i rak na Kurpiach. Dawniej tego nie znaliśmy — mówi mój przewodnik. — Przed paroma dniami zmarł tu jeden na suchoty i osierocił żonę i ośmioro dzieci. Niedobrze tyle sierot zostawiać na świecie...