W 1937 roku blisko trzy tysiące osób ruszyło do pracy w Baranowie, odpowiadając na odezwę miejscowego księdza proboszcza oraz władz samorządowych. We wsi marzono wówczas... o traktorach.
Dzień Pracy w Baranowie
- Pociąg Warszawa-Ostrołęka jedzie statecznie, bez niepotrzebnego pośpiechu. Pasażer może dowoli napatrzeć ubogim piaskom mazowieckim, świecącym żółtymi łysinami wśród ściernisk i świeżych podorywek - tak zaczynała się prasowa relacja z "Dnia Pracy", jaki odbył się w sieprniu 1937 roku.
W Ostrołęce trzeba się przesiąść. Pudła starożytnych wagonów, unoszących nas z wybitnym lekceważeniem poczucia wartości czasu, wiozą nielicznych pasażerów w głąb "zabitej deskami" prowincji kurpiowskiej. O jedenastej w nocy stajemy w Jastrząbce
- opisuje korespondent "Kuriera Warszawskiego".
Dalej autor reportażu rusza do Baranowa "chłopskim wasągiem". - Rozmowa z woźnicą, jak to zwykle na wsi, zaczyna się od wysłuchania narzekań na nieurodzaj, pogodę, podatki - wskazuje korespondent.
W artykule przewijają się dwa nazwiska - ks. Jana Trzaskomy, proboszcza parafii Baranowo oraz sekretarza gminy Jana Puściona. To oni mieli rzucić hasło "poświęcenia jednego dnia pracy dla dobra ogółu przy regulacji rzeki Płodownicy". Ludzie bez żadnego przymusu skrzyknęli się do pracy. Inicjatywa miejsowych działaczy społecznych była ambitna i zakładała przekopanie dwudziestokilometrowego kanału i odwodnienie 4 tys. hektarów gruntu. Gmina Baranowo zmagała się wówczas z dużym problemem - na rozległych torfowiskach tonęły krowy, padały też od niezdrowej paszy. W 1936 roku miało tak zginąć 250 sztuk bydła.
Mieszkańcy gminy Baranowo wyłonili komitet na "Dzień Pracy". Na jego czele stanęli: ks. Jan Trzaskoma, sekretarz gminy Jan Puścion i wójt Józef Mydło.
Msza święta, hymn, później praca
- Dzień Pracy wypadł nadspodziewanie dobrze. Od świtu ciągną zewsząd nieprzebrane tłumy ludzi. Wyroili się puszczanie jak pszczoły ze swych zapadłych wiosek. Drogami, ścieżynami, miedzami ciągną sznury ludzi. Wśród ciemnej masy chłopów barwią się kolorowe stroje kobiece. Wszyscy z łopatami w ręku dążą do kościoła. Żadna świątynia w Polsce nie widziała jeszcze dotąd tak olbrzymiej, niespełna trzytysięcznej chłopskiej armii pracy z orężem bezkrwawej walki w ręku - pisał "Kurier Warszawski".
"Dzień Pracy" rozpoczął się od mszy świętej celebrowanej przez księdza Trzaskomę. Następnie ludzie ustawili się w gromady. Jak donosił "Kurier", przyjechali też chłopi z sąsiedniego powiatu. - W okolicznych wsiach pozostali dosłownie starcy, dzieci i kobiety, co nie mogły opuścić gospodarstw - pisano w gazecie.
Ludzie rozeszli się wzdłuż torfowiska. Na sygnał trąbki, trzy tysiące ludzi zaśpiewało hymn narodowy. Rozpoczęła się wytężona praca.
Rozległa dolina tętni życiem, wszędzie brzmią wesołe okrzyki, pogwarki i śpiewy. Ostre łopaty z pasją zdzierają wierzchnią zieloną skorupę torfu, obnażając ciemne wnętrze mokrej ziemi. W powietrzu furkoczą bryły brązowego torfu, wyrzucanego zamachem silnych ramion. Zgrzami, ubłoceni od stóp do głów chłopi pracują bardzo raźno. Gomady starają się wzajemnie prześcignąć. Starszyło jednak młodzieży ochoty, aby w przerwie obiadowej odtańczyć skocznego "powolniaka".
Kanał pogłębiał się i rósł w oczach. - Tam gdzie rano było zielone torfowisko, teraz lśni prosta wstęga wody, płynącej w głębokim i obwałowanym korycie - pisał "Kurier Warszawski".
Jest też wypowiedź sekretarza gminy Jana Puściona. Mówi on, że w przyszłości planowane jest złożenie spółki łąkowej, rozwinięcie hodowli bydła i trzody chlewnej. W Baranowie marzono wówczas o... traktorach. - Wydaje mi się, że już je widzę, jak suną ciężkie i mocne po osuszonej nowiznie. Dlaczego bowiem nie ma się Baranowo doczekać w przyszłości i traktorów, skoro już dzisiaj stworzyło tak wiele? - dodał autor korespondencji.
Jak wyglądało Baranowo w 1937 roku?
W korespondencji z Baranowa dla "Kuriera Warszawskiego" pada też opis tego, jak wówczas wyglądała ta wieś na Kurpiach:
Jest we wsi spółdzielnia spożywców, mleczarnia spółdzielcza, kasa Stefczyka, przychodnia lekarska, przedszkole i żłobek dla dzieci, doskonale rozwijające się i zgodnie współpracujące stowarzyszenia młodzieży i dorosłych. Są w Baranowie porządne bruki i betonowe chodniki. I najważiejsze, są ludzie, co czynem realizują piękne hasła "praca jest naszą dumą".