„Przeleciał 200 kilometrów nie wiadomo po co. WIELKI BAŁAGAN w służbie zdrowia” – tak o akcji ratunkowej z udziałem śmigłowca LPR w Ostrołęce pisze jeden z największych ogólnopolskich tabloidów.
O sprawie akcji ratunkowej z lądowaniem śmigłowca LPR na osiedlu Centrum zrobiło się głośno, gdy na jaw wyszło, że maszyna z medykami na pokładzie przeleciała z Sokołowa do Ostrołęki i z powrotem dystans 200 kilometrów, ale na miejscu nie udzielała nikomu pomocy.
Załoga LPR – jak już informowaliśmy na łamach naszego serwisu – we wtorek, 12 kwietnia została zadysponowana do starszej kobiety, która straciła przytomność po wcześniejszym zasłabnięciu. Z uwagi na fakt, że w tamtym momencie czas oczekiwania na wolną karetkę był zbyt długi, dyspozytor Centrum Powiadamiania Ratunkowego zdecydowało o zadysponowaniu na miejsce śmigłowca LPR z Sokołowa Podlaskiego. Na miejscu na ratowników czekali już strażacy z JRG PSP Ostrołęka, którzy mieli przetransportować ich do seniorki, która znajdowała się przy ulicy Rataja (kilkaset metrów od miejsca, gdzie lądował śmigłowiec).
Tak wyglądała akcja z użyciem śmigłowca LPR:
Zanim jednak załoga medyków doleciała na miejsce, do chorej dotarł już zespół ratowników z odległego o około 30 kilometrów Krasnosielca (powiat makowski). Problem w tym, że nikt nie zawrócił śmigłowca z powrotem do bazy LPR a jedyne co pilot i medycy mogli zrobić, gdy już wylądowali na miejscu, to spakować się i ruszyć w lot powrotny.
Jak się okazało pomoc medyków z „naziemnej” karetki też nie była potrzebna. Seniorka odzyskała przytomność, poinformowała ratowników, że już czuje się lepiej i odmówiła transportu do szpitala.