W Stepnie Starej uczczono pamięć ofiar hitlerowskiej zbrodni sprzed 80 lat. Zbrodniarze strzelali do sześcioro mieszkańców, mężczyzn w sile wieku. Śmierć poniosło pięcioro z nich, jeden - w trudny do wyjaśnienia sposób ocalał.
W sobotę, 3 sierpnia w miejscowości Stepna Stara w gminie Olszewo-Borki (powiat ostrołęcki) odbyła się uroczystość upamiętniająca tragiczne dla całej lokalnej społeczności wydarzenia sprzed 80-ciu laty. W uroczystości pod pomnikiem poświęconym ofiarom zbrodni hitlerowców z 3 sierpnia 1944 roku udział wzięli m.in. posłowie - Żaneta Cwalina-Śliwowska i Marcin Grabowski, wójt gminy Olszewo-Borki - Krzysztof Grala, przedstawiciele samorządu gminnego i powiatowego, reprezentacje służb mundurowych oraz liczna grupa mieszkańców.
Brutalna egzekucja w Stepnie Starej z 3 sierpnia 1944
3 sierpnia 1944 hitlerowscy zbrodniarze rozstrzelali 5 mężczyzn, Polaków. Ofiar nazistów miało być więcej, strzelali do jeszcze jednego mężczyzny, jednak ten - w cudowny sposób ocalał, mimo, że strzelano do niego dwukrotnie. Historię Antoniego Sławińskiego, który przeżył egzekucję przypomniała podczas uroczystości jego córka Anna Trocewicz z domu Sławińska.
Na tablicy widnieje pięć nazwisk, ale przed plutonem egzekucyjnym stało sześć osób. Jedna z nich cudownie ocalała. Był to mój tata, Antoni Sławiński. Można powiedzieć, że ocalał dwa razy. Raz po salwie plutonu egzekucyjnego, nie wiadomo dlaczego strzelający spudłował. Różne były domysły. Jednym z nich jest relacja świadków, że mama mojego taty głośnym krzykiem prosiła Matkę Najświętszą i św. Antoniego o uratowanie życia syna. Drugi raz (Antoni Sławiński ocalał - przyp. red.) przy dobijaniu rozstrzelanych przez oficera niemieckiego, który dowodził plutonem egzekucyjnym. Dobry Bóg zdecydował, że ma żyć i ma świadczyć o cudownym ocaleniu. Nie wiem dlaczego akurat mojemu tacie było dane ocalenie, ale ufam, że Pan Bóg miał w tym określony cel. Dodać należy, że dobijając wszystkich z bliskiej odległości niemiecki oficer trafił mojego tatę leżącego na brzuchu w okolicę karku nie uszkadzając ani kręgosłupa ani tętnic szyjnych ani innych newralgicznych organów, które zagrażałyby życiu. Kula wyszła z przodu, między obojczykiem a przełykiem i krtanią nie uszkadzając ich. Po prostu miał żyć! Tak zdecydował dobry Bóg.
mówiła podczas uroczystości Anna Trocewicz.
Antoni Sławiński zmarł w 2020 roku. Miał troje dzieci, doczekał się 10-ioro wnuków, 14-ioro prawnuków i jednej praprawnuczki. Będąc jeszcze w pełni sił uczestniczył w 1994 roku w uroczystościach upamiętniających tę makabryczną zbrodnię dokonaną na jego przyjaciołach, bliskich mu sąsiadach. Słowa, jakie wypowiadał drżącym ze wzruszenia głosem przypomniano podczas niedzielnej uroczystości.
Ta tragedia zabrała z tej wioski pięciu pełnych życia ludzi. Mnie jako młodemu, bo wtedy mającemu 21 lat życia udało się przeżyć. Nie była to moja zasługa, ani tych zbrodniarzy hitlerowskich. Była to zasługa mojej mamy, która rozpaczliwym głosem wołała do Matki Najświętszej i do św. Antoniego żeby ratowali jej syna. Tej modlitwie zawdzięczam swoje życie. Ta modlitwa matki sprawiła, że tu stoję między wami i mogę te skromne słowa w tym gronie wypowiedzieć. Tak najdrożsi, duża z was ilość nie zna tamtych czasów. Były to czasy, że ginęli w ogóle niewinni. Ginęli dlatego, że czuli się Polakami.
- tak brzmiały słowa Antoniego Sławińskiego, wypowiedziane 30-lat temu, w tym samym miejscu w 50. rocznicę hitlerowskiej zbrodni na mieszkańcach Stepny starej.
Po złożeniu wieńców pod pomnikiem z tablicą, na której widnieją nazwiska pięciu rozstrzelanych 80 lat temu mężczyzn, odbyła się uroczysta polowa msza święta w intencji ofiar nazistowskiej zbrodni.