130 lat temu urodził się Włodzimierz Steyer, którego los nierozerwalnie związał nie tylko z ukochanym Wybrzeżem, ale także z Ostrołęką. Dziś w Ostrołęce jego imię nosi jedna z ulic. Warto więc przypomnieć tę niezwykle interesującą postać.
Włodzimierz Brunon Steyer urodził się 15 lipca 1892 roku w Montrealu, w Kanadzie. Już w czasie gimnazjum interesował się morzem i odbył rejs do Australii. W 1910 roku wstąpił do Korpusu Morskiego w Petersburgu, który ukończył w 1913 roku. Tak rozpoczęła się jego zawodowa droga na morzu.
Dał się poznać jako ciekawy gawędziarz i pisarz morski. Bernard Konarski w "Jantarowych Szlakach" w 1986 r. pisał, że Steyer "wielokrotnie z dużym darem opowiadał swym kolegom i podwładnym wspomnienia z okresu służby na Askoldzie". Był na tyle przekonujący, że namówiono go do publikacji opowiadań.
Od 1933 roku Steyer był dowódcą dywizjonu kontrtorpedowców, a od 1935 r. - komendantem Centrum Wyszkolenia Floty. W 1938 roku awansował do stopnia komandora i został dowódcą Rejonu Umocnionego Hel. W wojnie obronnej Polski w 1939 roku ten rejon walczył 32 dni.
- Steyer wykazał się bojowością, wolą walki, talentami dowódczymi i osobistą odwagą. Obrona Helu stała się swoistą legendą września, a hasło "Hel walczy nadal" było powszechnie powtarzane przez radio i stanowiło symbol Walczącej Polski - wpominano. Samotny półwysep skapitulował 2 października 1939 r. To właśnie wtedy, żegnając się z żołnierzami, Steyer powiedział:
Bądźcie przygotowani na długą niewolę, pamiętajcie jednak, że Polska to wielka rzecz. Nadejdzie czas, że jeszcze tu wrócicie.
Sam Steyer z niewoli wyszedł w maju 1945 r. Wrócił do kraju i prowadził rozmowy ws. przekazania Polsce okrętów i reparacji wojennych. W 1946 r. został awansowany na kontradmirała, a w 1947 r. został dowódcą Marynarki Wojennej.
W lipcu 1950 r. został nagle odwołany ze stanowiska (powody, ogólnie mówiąc, były "polityczne", nie wydał bowiem zgody na aresztowanie jednego z podwładnych), przeniesiony w stan spoczynku i zmuszony do wyjazdu z Wybrzeża. Tak trafił do Ostrołęki. Kiedy przyszedł do ratusza, ludzie nie mogli uwierzyć, że widzą legendarnego obrońcę Półwyspu Helskiego.
"Tygodnik Ostrołęcki" z 14 listopada 1982 r. pisał:
W oczekiwaniu na mieszkanie w Ostrołęce Włodzimierz Steyer wynajął pokój w hotelu "Mazowiecki" przy ul. Waryńskiego (dziś Głowackiego) i rozpoczął pracę na poczcie. Wkrótce potem przeniósł się do Kasy Oszczędnościowo-Pożyczkowej, której biuro znajdowało się tuż obok hotelu. Jego praca polegała tam na wyjazdach w teren i propagowaniu idei oszczędności wśród rolników. Odległości między stacjami kolejki wąskotorowej a wsiami w rejonie Lelisa, Kadzidła i Myszyńca pokonywał pieszo. Po kilku miesiącach przeprowadził się z hotelu do mieszkania przy ul. Waryńskiego 32, wyremontowanego na własny koszt. Wtedy to przyjechała do niego żona.
- Wiem, że ojciec bardzo pogodnie znosił swój los zesłańca – nigdy nie wyczułem w rozmowie z nim goryczy, poczucia krzywdy, żalu. Nie czuł się upokorzony pracą w PKO, ani GS-ie. Był demokratą z natury – tak samo dobrze czuł się wśród generałów, jak i wśród żołnierzy - wspominał syn kontradmirała Steyera w książce Henryka Nakielskiego "Jako i my odpuszczamy".
To właśnie w Ostrołęce, w domu Antoniego Cana (ul. Głowackiego), gdzie mieszkał Steyer, powstawała książka "Samotny Półwysep" poświęcona obrońcom Helu. W 1957 r. wrócił na Wybrzeże. Nie nacieszył się jednak długo życiem na ukochanej ziemi: zmarł 15 września 1957 r. Pochowano go z honorami na cmentarzu w Gdyni-Redłowie. Pogrzeb zgromadził mnóstwo ludzi, a honory oddawała mu kompania Marynarki Wojennej.